CelluBlue i Bańki chińskie. Co wybrać?
Witajcie,
Jak każda kobieta chciałabym mieć ładne ciało, jędrne bez
cellulitu czy tym bardziej rozstępów. Wiem, że największe rezultaty daje
połączenie walki na kilku frontach. Ważna jest odpowiednia dieta, aktywność
fizyczna i pielęgnacja. Kilka lat temu walcząc z cellulitem, który łatwo wyhodowałam,
odkryłam bańki chińskie.
Zestaw, który mam składa się z 4 plastikowych a raczej
gumowych bardzo masywnych banieczek o różnej wielkości. Czytałam recenzje, oglądałam filmiki i w końcu kupiłam bo
cena była nie wielka jak na tak spektakularne efekty, które obiecywali
sprzedawcy. Nie dawno bo ok dwa miesiące temu do testów otrzymałam urządzenie
działające na podobnej zasadzie a jest nim CelluBlue. Dziś porównam oba te
produkty. Zapraszam.
Zestaw 4 baniek
chińskich w internecie kosztuje ok. 30 zł. Mają różną wielkość i można nimi
masować różne partie ciała. Najmniejszą nawet twarz jednak ja nigdy się na to
nie zdecydowałam. Ich głównym zadaniem jest ujędrnienie ciała i
zminimalizowanie cellulitu poprzez zasysanie skóry. Podczas masaży należy
wykorzystywać oliwki lub oleje aby zapewnić odpowiedni poślizg.
Stosowanie baniek nie wymaga żadnej filozofii ani instrukcji
obsługi. Masujemy raczej na czuja. Ważne jest aby nie zasysać zbyt mocno skóry
bo jest to bolesne i może skutkować siniakami. Bańkami zawsze masował mnie Łukasz.
Używaliśmy dwóch najmniejszych. Zapewnienie sobie masażysty jest najlepszym
rozwiązaniem. Nie musicie się wyginać i żadna część ciała nie będzie pominięta.
Taki masaż u nas trwał 10 minut. Tyle maksymalnie wytrzymywałam. Po wszystkim
skóra była zaczerwieniona ale jakby dotleniona i pobudzona do życia. Na pewno
krew w ciele lepiej krążyła bo aż czułam pulsowanie. Byłam obolała i zmęczona.
A po kilku dniach również sina.
Każdy masaż zawsze wykonuje się zgodnie z przepływem limfi
czyli od dołu go góry robiąc tzw. drenaż. Nie należy jeździć bańkami po ciele w
różnych kierunkach.
Banieczka CelluBlue jest przezroczysta. Od razu widać co się
dzieje z zasysaną skórą. Jest gumowa. Dość gruba ale bardziej elastyczna od
chińskiej. Gdy zapytałam Łukasza czy wie co to jest bez wahania
odpowiedział, że kubeczek menstruacyjny. Nie mam pojęcia gdzie on w ogóle o nim
słyszał. Rzeczywiście trochę go przypomina jednak ma zupełnie inne zadanie. Mechanizm działania tej banieczki jest identyczny jak baniek chińskich. Tym razem Łukasz nie był chętny do masowania mnie, ciągle twierdził, że jest zmęczony dlatego wziąłem sprawy w swoje ręce. Tu ważna jest systematyczność. Masowanie idzie mi nad wyraz łatwo. Zdecydowanie prościej niż w przypadku chińskich baniek. CelluBlue łatwo jest manewrować. Bardzo dobrze ślizga się po naoliwionej skórze. Po takim zabiegu moje ciało jest lekko zaczerwienione ale nie obolałe i nie powstają na nim siniaki.
Czy zauważyłam efekty? Muszę przyznać, że tak ale niewielkie. Na które złożyło się moje bieganie, odchudzanie, masowanie bańkami oraz olejki i kosmetyki na cellulit. Wszystko to razem wpłynęło na ujędrnienie ciała. W przypadku masaży bardzo ważna jest systematyczność. Najlepiej roboć to co najmniej trzy razy w tygodniu.
Nie zamieściłam zdjęcia swoich baniek ponieważ gdy coś jest mi potrzebne to przeważnie przepada jak kamień w wodę. Na pewno kiedyś się znajdą i okaże się, że były w miejscu, które kilkakrotnie przeszukałam. Moja mama w takich sytuacjach mówi "że to diabeł przykrył ogonem" .
Oba produkty spełniają swoje zadanie. Przy długim, systematycznym użytkowaniu na pewno przynoszą efekty. Każdy z nich ma swoje wady i zalety. Bańki chińskie są tanie ale używanie ich wymaga dużej odporności na ból i wprawy. CelluBlue używa się łatwo i przyjemnie ale jest znacznie droższy.
Macie doświadczenie z tymi urządzeniami?
70 komentarze
baniek tych nie znam ale mam ten olejek i sobie go chwalę
OdpowiedzUsuńNie dla mnie takie gadżety, hahaha, raz bym użyła i rzuciła w kąt ;) Lenistwo ;)
OdpowiedzUsuńja też pewnie bym o tym zapomniała..
Usuńi ja niestety mam tak samo :(
UsuńJa się takich rzeczy boje... ;p ;)
UsuńNie dla mnie takie wynalazki :))
OdpowiedzUsuńTylko o nich słyszałam jednak nie używałam:) bardzo ciekawe posty publikujesz!
OdpowiedzUsuńMam CelluBlue i testuję właśnie
OdpowiedzUsuńStaram się używać do masażu serum oraz balsamów ujędrniających,ale chyba muszę zaopatrzyć się w olejek, będzie mi łatwiej się posługiwać
tym urządzonkiem
Kiedyś o tych bańkach było głośno. Były modne. Ale nie znam efektów ich działania :)
OdpowiedzUsuńmam bańki chińskie ale cieżko u mnie z systematycznością :(
OdpowiedzUsuńJa mam bańki, ale odstawiłam je bo naczynka na nogach stały się bardziej widoczne :/
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam takiego sposoby, pewnie sama miałabym problem z systematycznością.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już kiedyś o tych bańkach, nawet spróbowałam jednak miałam ogromne siniaki :( i dłuuugo nie schodziły, w związku z tym zrezygnowałam :(
OdpowiedzUsuńNie znam ani baniek, ani tego olejku, który na pierwszy rzut oka przypomina mi Bio-Oil.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam tych baniek, chociaż o bańkach chińskich słyszałam duużo dobrego :)
OdpowiedzUsuńnajgorsza ta systematyczność :D
OdpowiedzUsuńsłyszałam o nich, ale ostatnio zamówiłam bańki chińskie i jestem ciekawa jak się sprawdzą :)
OdpowiedzUsuń"to diabeł przykrył ogonem" heheh jeszcze nie słyszałam tego powiedzonka :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam używać takich gadżetów na cellulit :)
Nie miałam i jakoś mnie nie ciągnie do tych baniek . Ale z olejku bym już skorzystała :)
OdpowiedzUsuńmnie też do nich nie ciągnie ;p
OdpowiedzUsuńMiałam wypróbować je już dawno, polecała mi je koleżanka. W sumie nie wiem dlaczego do tej pory nie spróbowałam:)
OdpowiedzUsuńo, nie znam!
OdpowiedzUsuńja sobie chwalę bańki i nie wydałabym pieniędzy na ten wynalazek ;)
OdpowiedzUsuńCelluBlue ostatnio kusi na blogach..
OdpowiedzUsuńJa również niestety po miesiącu nie zauważyłam efektów jednak nadal się nie poddaję i dalej walczę za pomocą cellublue :-)
OdpowiedzUsuńGdzieś już widziałam ten przyrząd, wygląda bardzo fajnie ;)
OdpowiedzUsuńw żadnej literaturze fachowej nie spotkałam się z tym by masować bankami twarz, możesz podrzucić mi linka do tych wiadomości?
OdpowiedzUsuńpoza tym mylisz się że masaż bańkami jest na czuja, tak naprawdę powinno się robić to według ściśle określonego schematu jeśli nie chcemy mieć później problemów z krążeniem/układem limfatycznym czy nawet nerwowym, już nie wspominając o tym że przed każdym masażem powinno się udrożnić węzły chłonne
wg mojej wiedzy najmniejsza bańka służy do ramion, a większe odpowiednio do brzucha i nóg
tego drugiego nie znam, ale na bańkach pracuję już dość długo i jest to masaż intensywny dla całego organizmu a więc trzeba przestrzegać wszystkich przeciwwskazań
Wydaje mi się, że informacja o tym, że najmniejszą bańką można masować twarz przeczytałam w instrukcji dołączonej do moich baniek, których aktualnie nie mogę znaleźć.
UsuńMasować należy się zgodnie z przepływem limfy. Oglądałam wiele filmików na yt razem z moim chłopakiem i tak mnie właśnie masował. Od dołu do góry. Nie nabawiłam się żadnych problemów przez taki masaż, przeciwnie, widzę pozytywy. https://www.youtube.com/watch?v=bu7TVJq1Fzo
Największych baniek, w ogóle nie używaliśmy. Po pierwszym razie wiedziałam, że nie będą nam potrzebne. Są niewygodne i powodowały największy dyskomfort u mnie.
Planuję kupić sobie bańki chińskie. :)
OdpowiedzUsuńTak się właśnie zastanawiałam jaka jest między nimi różnica :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś spróbowałam masażu bańkami chińskimi, ale miałam takie siniaki na udach, że wyglądałam jak ofiara przemocy. Niemniej ostatnio wzięłam z sobą z domu rodzinnego bańkę, żeby masować nóżki, ale póki co leży sobie schowana, ale chcę znów spróbować. Jesienią i zimą nie muszę nóg pokazywać :)
OdpowiedzUsuńJa uzywam od czasu do czasu baniek chinskich :)
OdpowiedzUsuńCzytam o nich ostatnio na blogach, najważniejsza systematyczność a u mnie z tym różnie :\
OdpowiedzUsuńNie miałam do czynienia nigdy z bańkami . Tego typu urządzenia mnie przerażają. A może i nie widzę potrzeby takich stosować.
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie bańki chińskie się nie sprawdziły,mam tendencję do pękania naczynek i żylaków.
OdpowiedzUsuńCierpliwość i systematyczność nie są moimi mocnymi stronami, więc nawet nie próbuje.
OdpowiedzUsuńplanowałam kupić CelluBlue bliskiej osobie na urodziny, ale teraz już sama mam wątpliwości
OdpowiedzUsuń"diabeł przykrył ogonem" u mnie też tak się mówi;)
OdpowiedzUsuńUjędrnianie ciała to mega ciężki kawałek chleba, nie tylko bańki na to wpływaja, jak z reszta napisalas ;) złooożony proces.
OdpowiedzUsuńMyślałam nad bańkami ale słyszałam, że dla osób z problemami z naczynkami nie są polecane
OdpowiedzUsuńAle teraz wynalazki wymyślają :)
OdpowiedzUsuńjuż od dawna mam chętkę na bańki ale póki co lenistwo wygrywa :P
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tych bańkach :)
OdpowiedzUsuńJa bawiłam się chwilkę bankami chińskimi,efekty były,ale lenistwo wzięło górę niestety :(
OdpowiedzUsuńJa na razie nie mam cierpliwości do masaży i zabiegów domowych na cellulitu.
OdpowiedzUsuńheheh mnie też na pierwszy rzut oka przypomniała banieczka kubeczek menstruacyjny;)
OdpowiedzUsuńO bańkach chińskich słyszałam, ale o tych drugich czytam pierwszy raz ;)
OdpowiedzUsuńsłyszałam i mnie bardzo kuszą ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że po kilku dniach używania pewnie bym zrezygnowała. Mam problem z regularnym wcieraniem balsamów ujędrniających, a co dopiero takie wynalazki :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że po kilku dniach używania pewnie bym zrezygnowała. Mam problem z regularnym wcieraniem balsamów ujędrniających, a co dopiero takie wynalazki :)
OdpowiedzUsuńNie na moje nerwy ale bańki mnie intrygują .
OdpowiedzUsuńoj nie dla mnie ;) nie jestem systematyczna i pewnie zaraz bym to w kąt wrzuciła
OdpowiedzUsuńKompletnie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńJa raczej nie skuszę się ;d
OdpowiedzUsuńNatura obeszła sie ze mną łaskawie i mój celluit nie jest zbyt duży.Jeśli chodzi i pielęgnację jestem raczej systematyczna.Po 4 tygodniowym teście Cellublue zauważyłam ,ze skora jest wyraźnie jędrniejsza,obecnie kontynuuje masaże.
OdpowiedzUsuńnigdy jeszcze nie używałam takiego cudaka ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o takich bańkach ale pewnie znając siebie wypróbowałabym raz a później nie miała czasu do nich wrócić :)
OdpowiedzUsuńChińskich baniek nigdy nie miałam, ale CelluBlue używam od ponad miesiąca i jestem bardzo zadowolona z efektów :)
OdpowiedzUsuńNie są mi znane ani chińskie bańki, ani ten CelluBlue :)
OdpowiedzUsuńNie stosowałam żadnego z tych produktów, ale CelluBlue chętniej bym spróbowała:)
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka ma u siebie chińskie bańki i jeden raz poddałam się takiemu zabiegowi, ale już więcej nie powtórzę tego błędu. Ból niesamowity ;/
OdpowiedzUsuńCo do CelluBlue to czytałam już w miarę dużo pozytywnych opinii, ale ciągle jestem sceptycznie nastawiona.
Ja mam po prostu bańki chińskie, już dawno ich nie używałam, ale to dlatego, że odkryłam, że to z czym walczę to raczej nie cellulit a rozstępy, a z tym można zawalczyć niestety tylko laserem, a masowanie bańkami rozstępów niestety może je jeszcze powiększać. Także wielka szkoda.... Tak czy owak, ruch, masaż i systematyczność na cellulit zawsze dobre! ;)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie używałam, ale chyba bałabym się ;-)
OdpowiedzUsuńZa leniwa jestem na takie gadżety, ale wyglądają dość śmiesznie ;)
OdpowiedzUsuńło ludu pierwsze słyszę o tym cudaku xd
OdpowiedzUsuńJa niestety mam bardzo mało czasu na takie zajęcia i nie jestem systematyczna, co mnie dyskwalifikuje ;) Chciałabym błyskawicznie - i po cellulicie ;) Ale na razie to tylko marzenie :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię bańki chińskie ;)
OdpowiedzUsuńkuszą mnie te bańki, ale chyba skuszę się jednak na tańszą wersję bo nie wiem czy to dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBrakło by mi systematyczności w działaniu;/
OdpowiedzUsuńMi brakuje systematyczności więc u mnie efektów było by brak :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zamieszczony komentarz. Jeśli masz blog, na pewno do Ciebie zajrzę.