Balsam delikatnie brązujący Floslek

By czerwca 11, 2017 ,

Nie wiem czy wiecie ale od kilku lat ogóle się nie opalam. Moja skóra jest biała jak kość słoniowa. W niektórych krajach może taki efekt jest pożądany ale u nas niekoniecznie. Wiadomo, że ciemne wyszczupla. Delikatnie przybrązowione ciało wygląda lepiej i smuklej dlatego właśnie z przyjemnością sięgam latem po samoopalacze. Teraz ich formuły są nowoczesne, nie śmierdzą jak kiedyś, nie powodują zacieków, wyglądają jak prawdziwa opalenizna słoneczna a przy tym są zupełnie bezpieczne. Pielęgnują skórę a nie uszkadzają naskórek jak słońce, którego reakcją obronną jest właśnie opalenizna. Dziś opowiem Wam o balsamie delikatnie brązujący Floslek –skóra muśnięta słońcem.


Balsam delikatnie brązujący Floslek pachnie słodko i czekoladowo, może trochę kawowo, jak latte. Nie ma nic wspólnego z kosmetykami samoopalającymi, które śmierdzą charakterystycznie spalenizną, po naniesieniu na skórę a nawet później gdy wystąpi już pożądana, sztuczna opalenizna. Ten produkt ma bardzo przyjemny zapach, który ucieszy wszystkich łasuchów. Był dla mnie od razu wielkim zaskoczeniem. Opakowanie ma 200 ml. Jest to typowa, plastikowa tuba wygodna w użyciu. Jak widać na zdjęciach kosmetyk jest lekko zabarwiony na beżowo. Podczas aplikacji w ogóle tego nie widać. Stosuję go jak zwykły balsam. Ma konsystencję, która łatwo i szybko się rozprowadza. Nie jest tłusty, błyskawicznie się wchłania. Nie trzeba specjalnie  uważać aby nanosić go równomiernie. Nie robi smug ani plam.
Bardzo zaskoczyła mnie obecność parafiny i to już w drugim miejscu w składzie zaraz po wodzie. Wcześniej nie zwracałam uwagi na INCI, bo nie znam się na specjalistycznych składnikach samoopalających. Przy pisaniu tej recenzji wpadło mi to w oko. Cóż, jestem nastawiona negatywnie do parafiny a tu jej w ogóle nie wyczułam. Nie zrobiła mi żadnej krzywdy. Będę musiała jeszcze raz przemyśleć swój stosunek do niej. Po pierwszej aplikacji po kąpieli, na szybko położyłam się spać. Rano zauważyłam różnicę. Moja biała skóra nabrała innego odcienia, bardziej brązowego niż różowego. Efekt jest delikatny i ciężko go nazwać opalenizną. Z każdą kolejną aplikacją nieco się pogłębiał. To doskonały produkt dla osób takich jak ja tzn. zapracowanych, które robią wszystko w biegu a do tego mają bardzo jasną skórę. Nie spodziewałam się, że ten balsam okaże się tak fajny. Nie robi żadnych plam, daje równomierny efekt. To bardzo przyjemny kosmetyk, którego jedynym minusem jest obecność parafiny tak wysoko w składzie. Wyjątkowo przymykam na to oko bo jestem naprawdę zadowolona. Nie zrobiłam zdjęć przed i po wybaczcie. Efekt jest subtelny ale wystarczający. 
Balsam delikatnie brązujący FlosLek Laboratorium  sprawdza się u mnie doskonale. Przewyższył moje oczekiwania. Chciałam aby moja skóra została jedynie "muśnięta słońcem" i tak właśnie się stało. Opalenizna wygląda naturalnie, bez żadnych smug i zacieków. Nikt się nie domyśli, że jest sztuczna. Balsam jest dość tani jak na jego wysoką jakość i skuteczność, kosztuje ok. 18 zł. spotkacie go we wszystkich drogeriach sieciowych i internetowych np. Iperfumy szczególnie teraz gdy jest sezon na przybrązowioną skórę. 

ZOBACZ TAKŻE

31 komentarze

  1. heh my bladziuchny jakoś przy brązowić się musimy ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie w tym roku nie chcę się opalić bo w październiku biorę ślub i taka opalenizna nie będzie zbyt ładnie wyglądała, ale jeżdżę rowerem do pracy i już mam widoczne rękawy! :O Trzeba rozpocząć projekt peeling + SPF :P.
    A dzisiejsze balsamy brązujące rzeczywiście są bardzo fajne. A próbowałaś tych balsamów pod prysznic, które też brązują? Bardzo polecam Lirene :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja do pracy mam 17 km więc nie dałabym rady dojeżdżać rowerem. Nie używałam jeszcze brązujących balsamów pod prysznic. dzięki za polecanie muszę spróbować.

      Usuń
  3. Też się nie opalam ale dawno już nie używałam takich balsamów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja całą zimę nie używałam ale teraz do nich wracam

      Usuń
  4. Może się na niego skuszę bo jak na razie nie mam kiedy skorzystać ze słoneczka i jak na mnie to trochę bladziutka jestem :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo rzadko sięgam po tego typu produkty. Przy mojej, ciemniejszej z natury karnacji, zwyczajnie nie widzę potrzeby i jeśli już po jakiś sięgnę, to bardziej z ciekawości :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam co do niego takie same odczucia - pięknie "ozłacał" moją skórę.
    Była po prostu przybrązowiona, bardzo ładnie, bez zacieków

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, że daje naturalny efekt bez zacieków :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaciekawiłaś mnie nim, bardzo lubię taki właśnie subtelny efekt ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam ten balsam, ale u mnie strasznie smużył ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zbyt wiele go nakładałaś albo kiedyś formuła była inna. Ja nie mam żadnych smug. niczego.

      Usuń
  10. Ja z brązujących mało korzystam, ale lubię Vita Liberata:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też się nie opalam mimo wszystko zawsze jestem dość ciemna nawet zimą :) po takie produkty raczej nie sięgam ale może wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam kiedyś ten balsam, ale pamiętam, że efekt średnio mnie zadowalał :)

    OdpowiedzUsuń
  13. nie wiedziałam że Floslek ma balsamy brązujące, fajnie, że daje delikatny efekt :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie bez tego typu balsamu ani rusz. Każde lato nim rozpoczynam, a potem używam dla podtrzymania opalenizny. Wolę co prawda te mocniej brązujące, ale dla maxi bladziochów taki delikatny efekt jest bardziej korzystny.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie miałam jeszcze okazji testować tego kosmetyku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie przepadam za kosmetykami brązującymi, ale wiem, że mają grono wielbicieli:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedyś go miałam i pamiętam,że nawet ładnie pachniał.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie mam jakoś zaufania do brązujących kosmetyków, ale na moje nogi by się coś dobrego przydało.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja ostatnio się przekonałam do takiego balsamu brązującego, ale innej firmy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie używam już takich kosmetyków, nawet podoba mi się moja bladość. Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez opalania czy produktów nawet lekko brązujących, ale już mi przeszło :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zamieszczony komentarz. Jeśli masz blog, na pewno do Ciebie zajrzę.